mada92 |
Wysłany: Nie 16:45, 19 Cze 2011 Temat postu: |
|
Prywatna historia rock’n’rolla według Kisińskiego!
Czy ktoś z was pamięta rok 1985? Ciemne ulice, szarość, zmęczone twarze, puste półki w sklepach, pewexy pełne zachodnich towarów, lista przebojów M.Niedźwiedzkiego? Pod koniec tego roku pojechałem do Wiednia odwiedzić brata, który wyjechał z Polski w 1981 roku, dwa tygodnie przed stanem wojennym. Kupiłem jakieś ciuchy, płyty, zjadłem pierwszą normalną pizze i zobaczyłem parę nowych filmów w wiedeńskich kinach. Między innymi „Stop making sense” – to był koncert Tallking Heades. Wtedy postanowiłem założyć nowy zespół rock n’rollowy. Po przyjeździe zacząłem szukać muzyków. Zadzwoniłem do Leszka – on się zgodził, polecił Cydka na perkusję. Brakowało tylko basisty – Paweł był idealny, ale grał na gitarze. Po krótkiej rozmowie już wiedziałem – będzie super basista. Aha! Dołączył też do nas Azja – mój kolega z ulicy. Na pierwszych próbach w Domu Kultury Fabryki Lokomotyw „FABLOK” powstały pierwsze piosenki. Rock n’rollowy Robak, Wieża radości, Kurort, Póki młodość w nas, Spotkanie z …, Nieprzemakalni. Nie wierzcie, że do komponowania piosenek musicie mieć świetny sprzęt. My zaczynaliśmy na polskich gitarach, które groziły kalectwem, na wzmacniaczach „Eltron”, a Leszek na rozstrojonym pianinie. Nie zamierzaliśmy robić kariery – chcieliśmy po prostu pojechać na wakacje, nad morze, żeby pograć sobie na ulicach własne piosenki i milo spędzić czas. Ja równocześnie grałem w zespole „WOYZECK”. Z Woyzeckiem robiliśmy w Krakowie demo do Jarocina i przy okazji zarejestrowaliśmy piosenki „Sztywnego”. Demówek nie wysłaliśmy – obawiałem się, zaginą na poczcie. Pojechałem do Jarocina nocnym pociągiem dostarczyć je osobiści i nadszedł ten dzień. Sobota. Walter Chełstowski w radiowej Trójce przed odczytaniem listy zespołów puścił wieżę. Już wiedziałem: jesteśmy w Jarocinie! Woyzeck też! Nici z wakacji nad morzem, jedziemy na festiwal! Zostaliśmy zakwaterowani w jakimś pałacyku z kilkoma innymi zespołami. W nocy alarm: karaluchy! Oczywiście do rana nie spaliśmy. Później przeniesiono nas do budynku szkoły. Mycie pod zimną wodą na zewnątrz. Niezła jazda! Dzień koncertu. Nie dojechał Azja. Jakieś komplikacje w zakładzie pracy, gdzie odrabiał służbę wojskową. Dobrze, że była z nami Ewa! Zagrała na gitarze akustycznej. Zostaliśmy przyjęci rewelacyjnie, a po koncercie nawet nie mogliśmy wznieść toastu – prohibicja! Potem kilka dni luzu: kefirek, parówki, spacery, basen, wieczorem koncerty. Jesteśmy w finale! Woyzeck też! Koncert finałowy już z Azją. Drugie miejsce. Wywiady. Gratulacje. Po wakacjach pierwszy ważny koncert. Riwiera – Warszawa. Już ze Zbyszkiem na instrumentach perkusyjnych (perkusista Woyzecka), na sali cała branża: dziennikarze, koledzy z innych zespołów. Potem pierwsze piosenki na listach przebojów, płyty, koncerty, filmy… Marzyłem o tym od kiedy rodzice kupili mi pierwszą gitarę. Marzenia się spełniają… |
|